Już obecnie świat dostrzega zagrożenie nowoczesnego postępu cywilizacyjnego i przewiduje jak ratować planetę i człowieka zarządzającego postępem i bezpieczeństwem. Dla ratowania potrzebne są bardzo duże środki finansowe i nowoczesne myślenie. Więcej
Miesięcznik "Eurogospodarka" jest opiniotwórczym czasopismem poruszającym tematykę ekologii, odnawialnych źródeł energii i nowoczesnych technologii. Jego redaktor naczelny Grzegorz Smoktunowicz rozmawia z Eugeniuszem Kondrackim, prezesem Polskiego Związku Działkowców.
• Spodziewali się państwo podważenia konstytucyjności kilku przepisów Ustawy o Rodzinnych Ogrodach Działkowych, tymczasem Trybunał Konstytucyjny zakwestionował ich znacznie więcej...
- Rzeczywiście spodziewaliśmy się podważenia konstytucyjności Ustawy o Rodzinnych Ogrodach Działkowych, ale podważenie aż 24 z 50 artykułów ustawy było dla nas zaskoczeniem, bo nie widzimy uzasadnienia dla takiego orzeczenia. Właściwie wszędzie tam, gdzie jest wymieniony Polski Związek Działkowców (PZD), artykuł został uchylony. Próbuje się wmówić opinii społecznej, że związek sobie, a działkowcy sobie, co jest oczywiście nieprawdą. Próbuje się wmówić także, że uchylone przepisy nie dotyczą działkowców, że działkowcy nadal będą chronieni i będą mieli te same prawa, które mają, co jest również nieprawdą. Związek to wszyscy działkowcy. Jest to samodzielna i samorządna organizacja społeczna powołana w 1981 r. do obrony praw swoich członków wynikających z użytkowania działek w rodzinnych ogrodach działkowych. W demokratycznym państwie prawa nie jest dopuszczalne rozwiązanie organizacji społecznej. Podlegamy prawu o stowarzyszeniach i nie jesteśmy przymusowym zrzeszeniem. Liczbę naszych członków ogranicza jedynie liczba posiadanych przez nich ogródków działkowych. Jako działkowcy sami nie możemy powiększać swoich terenów, ani żądać ich powiększenia. To państwo dobrowolnie daje tereny pod organizację ogrodów. Prawnym właścicielem gruntów są gminy.
• Ustawodawca ma półtora roku na poprawienie ustawy. Jeżeli nie zdąży, to wszystkie prawa majątkowe, które posiadają działkowcy na podstawie umów z PZD, wygasną. Jaki będzie wtedy los działkowców?
- Jeżeli po 18 miesiącach wygasną prawa majątkowe PZD, to wszystkie zawarte umowy wieczystego użytkowania przestaną obowiązywać. To dotyczy również terenów objętych użytkowaniem zwykłym, gdzie nie ma specjalnej umowy między nami a miastem. Stan prawny najstarszych ogrodów często regulują dokumenty, które pozwalają na użytkowanie ich przez działkowców bez specjalnej umowy. Te ogrody powstawały jeszcze przed wojną i trudno jest tu mówić o jakichś umowach. Jeżeli działkowcy przestaną istnieć, to przestanie też istnieć strona, która występuje w tym użytkowaniu i dysponentem gruntów będzie ich właściciel, czyli Skarb Państwa. Do tej pory, w imię wyższego dobra społecznego, ogrody mogły być likwidowane w każdej chwili, ale to wiązało się z tym, że zgodnie z ustawą gmina była zobowiązana do rekompensaty, czyli wypłaty odszkodowania działkowcom za poniesione nakłady i do organizacji ogrodu w innym miejscu.
• Czy można przez to wnioskować, że w przyszłości miasto nie będzie wypłacać odszkodowań działkowcom?
- W czarnym scenariuszu w przyszłości może tak być. Dysponentem ogrodów będzie gmina, która będzie zawierać z działkowcami terminowe umowy dzierżawy. Jeżeli działkowiec będzie wywiązywał się z umowy dzierżawy, a miasto w czasie jej trwania podejmie decyzję o likwidacji ogrodu, to dzierżawca oczywiście otrzyma odszkodowanie, ale zastępczej działki – już nie. Może być też tak, że po upływie terminu dzierżawy umowa nie będzie przedłużana i tu mowy o odszkodowaniu raczej nie będzie. Jeszcze nie wiemy jak się potoczą losy działkowców, ale łatwo się domyślić, że chodzi o odebranie im gruntów przede wszystkim na terenach atrakcyjnych dla inwestycji deweloperskich. Może dojść do tego, że działkowcy będą sami odstępować od umów z powodu wysokich kosztów dzierżawy. Wtedy nie będzie to przymusowa likwidacja działki tylko dobrowolna rezygnacja, co już nie wiąże się z koniecznością rekompensaty. Tak czy inaczej wszystko zmierza do osłabienia praw, których strzegli działkowcy zrzeszeni w związku.
• Jest pan prezesem Polskiego Związku Działkowców od momentu jego powstania, czyli od 1981 roku. Czy były wcześniej próby delegalizacji waszej organizacji?
- Tak. W 1990 roku było pierwsze podejście Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego, który zgłosił do Sejmu projekt Ustawy o likwidacji ogrodów działkowych. To było kilka paragrafów. Jeden z nich dawał działkowcom pół roku na posprzątanie po sobie i wyniesienie się z gruntu. Wtedy ten projekt spotkał się z ogromną krytyką różnych środowisk, nie tylko działkowców. W obronie działkowców stanęli Lech Wałęsa, Jacek Kuroń, a w pewnym momencie również Bronisław Geremek, który był przewodniczącym OKP i odciął się od tego projektu. Od tamtej chwili nie było roku, żeby nie powtarzały się różne ataki na działkowców. Najpoważniejszy był jednak rok 2009, kiedy zgłoszony został projekt Ustawy o uwłaszczeniu działkowców. Analiza tego projektu wykazała, że de facto przez szereg ograniczeń związanych z regulacją gruntów dochodziłoby do wywłaszczenia działkowców, a nie – uwłaszczenia. Obliczyliśmy, że na 85% działek, położonych przede wszystkim na terenie miast, nie byłoby możliwości uwłaszczenia. W pierwszym czytaniu Sejmu ustawa upadła.
• Głośno mówiło się też o bezprawnych próbach przejęcia ogrodów działkowych przez rzekomych byłych właścicieli gruntów...
- Tak. Ciekawymi przykładami spośród takich sytuacji mogą tu być dwie historie. W 2003 r. dowiedzieliśmy się, że stolica decyzją prezydenta zwróciła grunt przy alei Waszyngtona w Warszawie. Tamtejsi działkowcy dostali wezwania do posprzątania po sobie i wydania gruntu rzekomemu właścicielowi. Zgłosiliśmy sprawę do prokuratury, która ustaliła, że podmiot, który wystąpił o zwrot gruntu, nie ma żadnych praw do niego. W konsekwencji zebrane przez prokuraturę dowody zmusiły miasto do unieważnienia swojej decyzji, ale nadal w tej sprawie toczy się spór prawny. Drugi spektakularny przykład próby przejęcia ogrodów miał miejsce w Płocku, kiedy o grunt upomniał się rzekomy pełnomocnik byłego właściciela terenu. Okazało się, że pełnomocnictwo udzielone w 2001 r. było podpisane przez osobę, która marła w Izraelu w 1970 r. Sprawa skończyła się również w prokuraturze.
• Działkowcy twierdzą, że pośrednim skutkiem wyroku Trybunału Konstytucyjnego będzie likwidacja PZD. Ale przecież to organizacja, która jest zarejestrowana w Krajowym Rejestrze Sądowym...
- Trybunał uchylił przepis ustawy, który mówi, że PZD podlega rejestracji w Krajowym Rejestrze Sądowym, ale niezależnie od tego przepisu będziemy funkcjonować nadal jako podmiot zarejestrowany w KRS-ie. Uchylenie tego przepisu nie może nam nakazać likwidacji organizacji, bo nie jesteśmy organizacją faszystowską ani komunistyczną, a tylko w tych dwóch przypadkach – zgodnie z konstytucją – nie moglibyśmy istnieć.
• Czy wierzy pan w deklaracje polityków, którzy prześcigają się w chęciach stworzenia dobrej ustawy chroniącej działkowców?
- W polskim prawie dzisiaj nie widzimy możliwości, aby wymyślono korzystniejsze przepisy dla działkowców od tych, które zostały uchylone przez Trybunał. Nie ma niczego, co by odpowiadało prawu wieczystego użytkowania lub użytkowania zwykłego. Trzeba pamiętać, że co Trybunał Konstytucyjny raz uchylił, nie może być drugi raz uchwalone – to podstawowa zasada prawna. U nas trzecią formą korzystania z terenu jest dzierżawa. Jest co prawda jeszcze użyczenie, ale jest to gorsza forma prawna dla gruntu, więc pozostaje tylko dzierżawa. Ustawa została tak poszatkowana, że obecnie trzeba tworzyć ją na nowo. Działkowcy wracają do początków. Dzisiaj mamy sytuację trochę podobną do tej, jaka była zaraz po wojnie, kiedy do 1949 r. ogrody funkcjonowały na zasadach przedwojennych. Wówczas było ogromne zapotrzebowanie na działki, bo była bieda. Wtedy na nowo zaczęły powstawać ogrody. W każdym ogrodzie tworzyło się Towarzystwo Ogrodu, potem powstawały towarzystwa ogrodów regionalne i centralne. Forma takiego stowarzyszania się społeczeństwa nie pasowała ówczesnej władzy i ze względów ideowych, żeby rozwiązać tę niewygodną samorządność, w 1949 r. Sejm uchwalił Ustawę o pracowniczych ogrodach działkowych, przekazując zarząd nad ogrodami Centralnej Radzie Związków Zawodowych (CRZZ). Efekt był taki, że natychmiast nastąpiło zahamowanie rozwoju ogródków działkowych. Ludzie nie chcieli w nowych warunkach korzystać z tych działek. Dopiero w 1956 r. pozwolono na powstanie zalążka samorządu w ogrodach. Powstała Krajowa Rada Pracowniczych Ogródków Działkowych (KRPOD) i jej wojewódzkie zarządy, ale bez prawa reprezentacji siebie i publicznego występowania. Organizacja nie posiadała osobowości prawnej. Ten ruch samorządowy, mimo ograniczonych możliwości, zaczął się jednak rozwijać i ogrodów zaczęło przybywać. W 1980 r. byłem przewodniczącym KRPOD. Wtedy nastąpił kryzys w CRZZ i postanowiliśmy ogłosić niezależność. Bez posiadania osobowości prawnej było to dość ryzykowne, ale się udało. Natychmiast kilkusettysięczna rzesza działkowców rozpoczęła zabiegi o swoje prawa. Władza ustąpiła i rok później powstała ustawa, która pozwoliła działkowcom na własne stowarzyszenie i tak powstał Polski Związek Działkowców. Od 1990 r. Rodzinne Ogrody Działkowe utrzymują się wyłącznie z pieniędzy działkowców i nie otrzymują żadnych państwowych dotacji. O tym nie wszyscy wiedzą. Ogrody działkowe w Polsce to długoletnia tradycja, a działkowcy to duża grupa społeczna, której nie można skazać na niebyt w imię walki o pieniądze. Ta spokojna rzesza ludzi często ciężko pracuje w ogrodach, żeby dbać o ich piękno i mogę obiecać, że będziemy walczyć do końca o nasze prawa.
• Dziękuję za rozmowę.
Okręgowy Zarząd Polskiego Związku Działkowców w Szczecinie.
Dzisiaj 21
Wczoraj 146
W tygodniu 928
W miesiącu 3348
Wszystkich 569661